Lucyna Łysiak-Kosowska
Wkroczenie wojsk niemieckich na tereny Gorzyc i okolic – wrzesień 1939r.
14 września 1939 r. wkroczyły pierwsze oddziały żołnierzy niemieckich na tereny Trześni, Gorzyc i okolic. Bardzo ostrożnie, najpierw patrole, a po ich przejściu całe kolumny wojsk pancernych ciągnęły w stronę Rozwadowa. Przy każdym czołgu, czy wozie pancernym, przywiązany był hełm lub czapka żołnierza polskiego, z którego Niemcy w różny sposób szydzili i drwili.
Dodatkowym elementem poniżającym i niszczącym morale okupowanego państwa były piosenki propagandowe, śpiewane przez triumfatora np: „ Zdobyliśmy Polskę jak różany kwiat, zdobędziemy Rosję – cały Niemca świat…”[1]
Część wojsk skierowała się w stronę mostu w Brandwicy, część natomiast w kierunku Wrzaw, do Sanu. Tu przeprawili przez rzekę kilka ważniejszych patroli, które poszły w stronę Nowin, Antoniowa i Pniowa, natomiast pozostali saperzy zaczęli budować most pontonowy dla dalszej przeprawy. Praca szła im szybko i sprawnie, ponieważ nikt im nie przeszkadzał. Przed południem wszystko było już gotowe i most oddany do użytku. Zaczął się przerzut kolejnych partii uzbrojonych żołnierzy. Mieszkańcy, Wrzaw i Czekaju Pniowskiego, obserwowali te groźne zastępy obcych wojsk wkraczających na ich tereny. Patrzyli na nie z obawą i przygnębieniem-co będzie dalej, mimo, że w tym czasie, wojsko niemieckie nie czyniło jeszcze szkody cywilom. Nawet próbowali być mili i grzeczni wobec dzieciaków, częstując ich jabłkami.
Przez most pontonowy na Sanie przejeżdżały ogromne ilości sprzętu zmechanizowanego, głównie ciężka artyleria. Potężne armaty Kruppa, na żelaznych kołach (z małymi otworkami na szprychy) ciągnęło po sześć koni tzw. rapów. Miejscowi gospodarze podziwiali siłę tych zwierząt. Szczególną uwagę zwrócili na ogromne końskie kopyta, które z całą mocą ryły ziemię i parły do przodu. Widok masywnych zwierząt wywarł na nich ogromne wrażenie. Jednak okazało się, że te konie potrafią radzić sobie tylko na utwardzonej powierzchni, zaś na polnych, piaszczystych drogach szło im o wiele gorzej. Dalej przemieszczały się różnego rodzaju samochody, duże, oplandekowane - załadowane amunicją i sprzętem wojennym oraz mniejsze, osobowe. Jechała w nich tzw. starszyzna, oficerowie ubrani w galowe mundury, w czapkach z niemieckim orłem i uśmiechem na twarzy. Jechała także niemiecka kawaleria, na koniach dobrej maści, ale zbyt chudych. Mnóstwo motocykli z koszem i bez, a w nich uzbrojeni żołnierze. Za nimi szły oddziały piechoty, lecz tylko nieliczni, ponieważ większość wojsk przewożono samochodami. Wszyscy zadowoleni, bez wyraźnych oznak zmęczenia. Za każdym oddziałem, mniejszym lub większym, ciągnęła dymiąca kuchnia polowa. Czołgi duże i małe zostały skierowane na most w Brandwicy. Przez most pontonowy na Sanie przejechało tylko kilka tankietek.
Ciężka artyleria skierowała się w stronę Zalesia (za Sanem), lecz w połowie drogi musiała zawrócić, ze względu na piaszczyste tereny. Dodatkowo w nocy spadł deszcz, wytworzyło się błoto, co spowodowało kolejne utrudnienie dla masywnego, żelaznego sprzętu. Wielkie, końskie kopyta grzęzły w bagnie, konie przewracały się powodując opóźnienie w marszu. Lasem, w kierunku wsi Łążek pojechały lżejsze działa. Cały transport kierował się na wschód. Wśród mieszkańców widoczne było ogólne przygnębienie, tylko starsi jeszcze nie upadli na duchu, wierzyli, mimo wszystko, że Niemcy poniosą klęskę. Gdy 15. września wracała ciężka artyleria niemiecka, która musiała zmienić kierunek trasy, całe Zasanie ogarnęła fala radości i optymizmu. Na widok wielkich koni ciągnących działa, poszła fama, że „nasi atakują”! Radość jednak nie trwała długo, bardzo szybko rozwiały nadzieje ostatnie transporty wojsk niemieckich, które przemieściły się przez San. Most rozebrali i zniknęli z oczu mieszkańcom. Teraz docierały tylko złowieszcze wiadomości od wracających uciekinierów i pierwszych żołnierzy z rozbitych oddziałów polskich, którzy stracili kontakt ze swoją jednostką, uniknęli niewoli, bądź też zostali wyprzedzeni przez wroga[2].
23. Stanisław Ramus, mieszkaniec Trześni (pierwszy z lewej)
wśród kolegów - żołnierzy na Węgrzech
Każdy dzień przynosił nowe wiadomości, ktoś wracał z frontu, ktoś inny zaczerpnął informacji z niesprawdzonych źródeł – wszystkie one jednak bulwersowały i napawały niepokojem, lecz mimo wszystko, gdzieś głęboko w człowieku, tkwiła iskierka nadziei.
Sytuacja zmieniła się radykalnie po napaści Związku Radzieckiego na tereny wschodnie Polski - 17 września 1939 r. Teraz nikt już nie miał złudzeń co do przegranej. Rozpoczęła się okupacja i niewola narodu polskiego.
Cdn.
[1] Relacja ustna –Maria Peryt zam. Tarnobrzeg, os. Sobów
[2] Relacja ustna: B. Foltarz; Kronika Parafii Trześń, rkps.
TŁUMACZ JĘZYKA MIGOWEGO W URZĘDZIE GMINY
Osoby niesłyszące przy załatwianiu administracyjnych spraw mogą skorzystać z pomocy tłumacza migowego.
Wystarczy zgłosić chęć skorzystania z tej usługi 3 dni przed planowaną wizytą w Urzędzie Gminy osobiście lub korzystając z pomocy osoby trzeciej dzwoniąc pod numer (15) 8362 075, a także wysyłając faks pod numer (15) 8362 209 oraz e-maila na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
![](/old/images/stories/ikony/jmigs.png)